środa, 8 września 2010

Płaca minimalna

Walduś i PO-rząd proponuje nowy mechanizm wyliczania wartości płacy minimalnej – link. Szczegóły są mało ważne, to co jest istotne to sam fakt istnienia płacy minimalnej. Weźmy wolny rynek pracy – mamy na nim pracodawców (kupujących prace) oraz pracowników (sprzedających swoje kwalifikacje). Skąd biorą się generalnie wynagrodzenia? Skąd wiadomo że panu Kowalskiemu mamy zapłacić 3333 zł brutto? Magia :). Teraz wchodzą ludzie którzy mają szczere intencje i wymyślają magiczną barierę - płacę minimalną czyli de-facto mówią mi że nie mogę sprzedać swojego towaru za mniej niż określona kwota. Pracodawca który płacił mi mniej niż magiczna bariera ma dwa wyjścia – albo mnie zwolnić albo zapłacić więcej. Nie oszukujmy się – nie wszyscy zapłacą więcej bo jeśli coś się opłacało kupić za 1000 to nie znaczy że opłaca się kupić za 1100. Tylko jedna grupa ludzi traci na wprowadzeniu płacy minimalnej – najmniej wykwalifikowani pracownicy (głównie ludzie młodzi którzy wchodzą na rynek pracy i nie mają żadnego doświadczenia). Bez płacy minimalnej ciągle mogliby pracować – owszem za płacę która niektórym może wydawać się „poniżająco” niska – ale zawsze to praca i możliwość rozwoju. Tak po prowadzeniu minimum niektórzy z nich po prostu nie zarobią ani grosza.

Mit płacy minimalnej jest żywy w społeczeństwie, popierają go politycy, związkowcy (co za ohydne słowo), niby-ekonomiści i większość społeczeństwa. Trzeba zauważyć że płacę minimalną pobiera około 5% pracowników w Polsce. Reszty ten problem w ogóle nie dotyczy. Politykom i związkowcom łatwo jest robić PR na tym przedstawieniu – pokazują jak bardzo walczą o nasze dobro, a ludzie nie rozumieją problemu i jego konsekwencji. To co widać to 5% ludzi którzy zarabiają minimum wywalczone przez polityków. To czego nie widać to ludzi którzy tracą przez to pracę - nigdy się nie dowiedzą że to właśnie przez podwyższenie płacy minimalnej stracili pracę.

2 komentarze:

  1. "płaca minimalna" blokuje generalnie drogę każdemu kto potrzebuje pieniędzy i chętnie by się zgodził pracować nawet za kilka stówek byle mieć co do gara włożyć. wiadomo, że są różnorakie przepisy i ulgi przy zatrudnianiu rencistów, emerytów, niepełnosprawnych, etc. ale to wszystko są mutanty legislacyjne wyrosłe właśnie z tego, że istnieje coś takiego jak "płaca minimalna" i tym podobne bzdury. a im więcej przepisów tym większy zamot i tym więcej biurokracji potrzeba na czuwanie nad tym bałaganem.

    przecież prościej by było jakby przyszedł taki emeryt do właściciela firmy i powiedział, że będzie zamiatał podwórko przed magazynem za 300 PLN netto bo to mu wystarczy. albo student co chce mieć coś w CV poza praktykami więc godzi się na grosze w imię budowania swojej marki w danej branży. i niczyim interesem poza obiema stronami umowy nie powinno być kto komu za ile i co robi. oczywiście do momentu aż ktoś nie zgłosi naruszenia jego praw do odpowiedniego organu. ale dopóki wszyscy są zadowoleni to po cholerę wymyślać sztuczne progi zarobkowe, wiekowe, czy jakiekolwiek inne?

    oczywiście powód jest jeden: żeby banda biurw w urzędach, komisjach, kolektywach broniących bóg wie czego bo na pewno nie dobra obywateli mogła jakoś usprawiedliwić sens swojego istnienia. no i żeby kaganiec się dobrze trzymał paszczy obywatelskiej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak i problem polega głównie na tym że urzędnicy defacto nie pytają o zdanie zainteresowanych czy chcieliby pracować za "nieludzką" płacę tylko na siłę wymyśla się rozwiązania które nie mogą przynosić korzystych rezultatów. Tak się bardzo łatwo buduje PR na kłamstwach. Ludzie sami z siebie nie zrozumieją tego i innych problemów. Widzą w tv pseudo ekspertów i matołów-związkowców których problem płacy minimalnej po prostu nie dotyczy. Co najgorsze część z nich w te bzdury naprawdę wierzy i myślą że robią innym "dobrze".

    OdpowiedzUsuń