Kolejny dowód na to że urzędnicy muszą kontrolować i regulować wszystko nadszedł z Australii. W Mitcham właśnie wprowadzono „prawo” które ogranicza maksymalną liczbę kotów na dom. Dokładnie dwa koty na dom – tak głosi nowa mądra dyrektywa (jak bardzo Polska jest zacofana w stosunku do zachodu w tworzeniu nowych regulacji).
W ankiecie okazało się że 80% mieszkańców popiera nowe „prawo” - co jeszcze bardziej pokazuje gdzie tak naprawdę tkwi sedno problemu dzisiejszego świata. Jak łatwo i dobrowolnie ludzie rezygnują z wolności i w imię czego? Żeby dokuczyć miłośnikom kotów? Mieszkańcy Mitcham będący właścicielami psów, kanarków oraz rybek muszą się mieć na baczności - na was też przyjdzie kolej. Później urzędnicy zajmą się regulacją liczby martwych przedmiotów które wpływają na naszą kochaną matkę naturę i otoczenie – samochody, telewizory, lodówki. Niemożliwe? To poczekajcie...
Ciekawi mnie jeszcze jak to „prawo” stanowi o sytuacji gdzie w domu przed jego wprowadzeniem znajdowało się 5 kotów. Przyjdzie policja, odbierze siłą 3 koty i do gazu? Wydaje się że te koty powinny spać spokojnie bo prawo nie działa wstecz, ale dzisiaj to nigdy nie wiadomo.
source
13 lat temu
nie wiem jak to jest w australii, ale chyba tak jak w każdym cywilizowanym kraju być powinno: twój dom, twoja twierdza. i czy chcesz mieć 20 kotów czy 20 żon czy wycinać gołe baby z lodu to robisz co chcesz do momentu aż nie krzywdzisz kogos swoim postępowaniem.
OdpowiedzUsuńpoza tym czemu ograniczać liczbę kotów a nie liczbę bachorów? z kota raczej nie wyrosnie darmozjad socjalny, a z bachora prawie na pewno tak.
z drugiej strony patrząc swinie przy korycie mysla tak: kot nie głosuje w wyborach, a pijawka socjalna owszem.
Być powinno a nie jest...
OdpowiedzUsuńJak zajdzie potrzeba to ograniczą i liczbę dzieci i wszystko inne (w Chinach mając więcej niż jedno dziecko jest się prawnie dyskryminowanym).
Nie istnieje granica którą socjal nie jest w stanie przekroczyć by zrobić nam dobrze.