wtorek, 30 marca 2010

50-50

Proszę przeczytać na początek ten artykuł – zabawa gwarantowana.

Teraz kilka cytatów:
1) „System, który miał wyrównywać proporcje pomiędzy płciami na wydziałach szkół wyższych, doprowadził tylko do dyskryminacji tysięcy osób, głównie kobiet – uznały władze.”
2) „Zwraca się uwagę, że system zapewnienia równowagi płci najwięcej szkód uczynił na wydziałach sfeminizowanych. „
3) „W innych krajach Europy i w USA nie wprowadzono systemu preferencji takiego jak w Szwecji, ale toczą się żywe dyskusje na temat nierównowagi pomiędzy płciami na różnych wydziałach.”
4) „Lynn O’Shaughnessy, komentatorka telewizji CBS, zauważyła, że ubiegłego roku do Wheaton College koło Bostonu dostało się 47,7 proc. z kandydatów płci męskiej i 40,8 proc. płci żeńskiej, co może wskazywać na ukrytą preferencję.”

Ad 1) Po pierwsze trzeba podziękować Szwecji za wprowadzenie tego systemu. Większości ludzi brakuje wyobraźni i nie są w stanie myśleć logicznie - to pozwoli im zobaczyć jak takie idiotyczne eksperymenty sprawdzają się w rzeczywistości.

Ad 2) Parytety obróciły się przeciw kobietom? Mieczem wojujesz – od miecza zginiesz. Podejrzewam że prawdzie szkody to się zaczną jak „preferencyjni” wyjdą z uczelni jako mniej kompetentni specjaliści. W końcu na ich miejscu powinni dzisiaj być inni ale niestety mieli nie to co trzeba między nogami.

Ad 3) To jest przerażające. Pomimo tego że parytety są zwyczajnie niesprawiedliwe i szkodliwe, ciągle słyszy się kolejne bełkoty o wprowadzaniu wyrównywania w następnych dziedzinach życia. Są ludzie którzy po prostu są całkowicie odporni na logikę i jak widać na przykłady też.

Ad 4) To zdanie wypala umysł. To o czym świadczyłyby odwrotne proporcje? A jak będzie 45-42 to też jest preferencja czy już nie? (co z pozostałymi 11,5% - hermafrodyci?) 

Podsumowując - znowu bawiłem się doskonale. Czekam na więcej Szwecjo!

źródło

3 komentarze:

  1. i jeszcze to:

    "O’Shaughnessy radzi kandydatom i kandydatkom do szkół i na studia, by sprawdzali, jaki procent kobiet i mężczyzn zdaje na określony wydział (liczby są z reguły dostępne na ich stronach internetowych). – Składając papiery na wydział, gdzie zdaje więcej osób naszej płci, mamy większe szanse – zauważa O’Shaughnessy."

    czyli kobiety powinny zdawać do szkół i wydziałów pielęgniarskich, handlowych, sztuk pięknych, filologicznych, a mężczyźni na kierunki techniczne lub zawodowo wymagające siły i prac fizycznej... hmm, to chyba dokładnie tak jak zawsze było? czyli teraz robimy wielkie zamieszanie o coś co ludzie i tak robili bez wtrącania się w to polityki.

    pozostaje mieć tylko w pamięci zdanie bodajże Kisielewskiego "Socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się trudności nieznane w żadnym innym ustroju! "

    OdpowiedzUsuń
  2. a wszelkim zwolenniczkom parytetów narzekającym na brak równouprawnienia w dostępie do szans zawodowych proponuję obejrzeć serial Mad Men. lata '50 w obecnie ciotowatym USA były o wiele mniej przyjazne komukolwiek poza białymi bogatymi mężczyznami, a jednak Peggy Olson dała radę. jakim cudem? bo zamiast narzekać robiła swoje i to lepiej niż niektórzy mężczyźni i o niebo lepiej niż cała reszta kobiet, dla których dzień pracy to były tylko ploty i narzekania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten cytat O’Shaughnessy jest niezły :) - tak jakby przyjęcie na studia było uzależnione od statystyk a nie od umiejętności. Dokładnie tak jak piszesz - efektem takiego rozumowania jest podział na uczelnie/wydziały wyjątkowo męskie oraz żeńskie.

    OdpowiedzUsuń