Nie, nie chodzi mi tu o kierowców, choć oczywiście ¾ z nich nadaje się do odstrzału za jazdę niebezpieczną (zbyt wolną). Tak nazywam socjalistów którzy są przy sterze i starają się jak mogą żeby utrudnić nam życie na drogach i nie tylko na nich. Czytałem właśnie o „rewolucji” w prawach jazdy i żadna z proponowanych zmian mi się nie podoba. Nie wgłębiałem się w szczegóły, ale już sam skrót informacyjny powoduje lekkie drgawki. Zmiany wyglądają mniej więcej tak – więcej będziemy płacić bandytom (kursy reedukacyjne, dłuższe kursy, dodatkowe szkolenia dla kursantów etc.), więcej biurokracji (nowe kategorie prawa jazdy, nadzór nad ośrodkami szkolenia przez samorządy i wojewodę), więcej restrykcji dla jeżdżących na motorach (wymiana prawa jazdy co 5 lat, wpierw prawo na małe motocykle – potem na duże). Jestem pewien że znakomitej większości ten bełkot przypadnie do gustu i zażądają jeszcze więcej aby np. młodzi kierowcy z prawem jazdy kat. B mogli prowadzić tylko samochody o mocy maksymalnej 60 KM.
Szlag człowieka może trafić, ja nie chce stać w korkach, chcę jeździć szybko (nie mylić z niebezpiecznie!) po dobrych drogach tankując tanią benzynę. Niestety nierealne w tym systemie.
Addendum
Od 2011 wchodzą nowe przepisy które podwyższają prędkości na drogach – to chyba jedyna konkretna liberalizacja przepisów w ostatnich latach jaką kojarzę. Wypada za to pochwalić rząd więc to robię (dziwnie to brzmi).
źródło
12 lat temu