poniedziałek, 29 listopada 2010

Idioci za kółkiem.

Nie, nie chodzi mi tu o kierowców, choć oczywiście ¾ z nich nadaje się do odstrzału za jazdę niebezpieczną (zbyt wolną). Tak nazywam socjalistów którzy są przy sterze i starają się jak mogą żeby utrudnić nam życie na drogach i nie tylko na nich. Czytałem właśnie o „rewolucji” w prawach jazdy i żadna z proponowanych zmian mi się nie podoba. Nie wgłębiałem się w szczegóły, ale już sam skrót informacyjny powoduje lekkie drgawki. Zmiany wyglądają mniej więcej tak – więcej będziemy płacić bandytom (kursy reedukacyjne, dłuższe kursy, dodatkowe szkolenia dla kursantów etc.), więcej biurokracji (nowe kategorie prawa jazdy, nadzór nad ośrodkami szkolenia przez samorządy i wojewodę), więcej restrykcji dla jeżdżących na motorach (wymiana prawa jazdy co 5 lat, wpierw prawo na małe motocykle – potem na duże). Jestem pewien że znakomitej większości ten bełkot przypadnie do gustu i zażądają jeszcze więcej aby np. młodzi kierowcy z prawem jazdy kat. B mogli prowadzić tylko samochody o mocy maksymalnej 60 KM.

Szlag człowieka może trafić, ja nie chce stać w korkach, chcę jeździć szybko (nie mylić z niebezpiecznie!) po dobrych drogach tankując tanią benzynę. Niestety nierealne w tym systemie.

Addendum
Od 2011 wchodzą nowe przepisy które podwyższają prędkości na drogach – to chyba jedyna konkretna liberalizacja przepisów w ostatnich latach jaką kojarzę. Wypada za to pochwalić rząd więc to robię (dziwnie to brzmi).
źródło

środa, 24 listopada 2010

Logika niewolnika

W dzisiejszych czasach zniewolenie podatkowe (i nie tylko) jest tak wielkie, że ludzie przestali myśleć. W Australii biznesmen Harvey Norman twierdzi że Australijczycy którzy dokonują zakupów przez Internet za granicą powinno płacić podatek obrotowy GST. Według niego jest mu ciężko konkurować ze sklepami nie obciążonymi podatkiem. To co pan bezczelny Harvey mówi to „inni muszą mieć tak samo źle jak ja”. Logika powinna być dokładnie odwrotna „to ja powinienem mieć tak samo dobrze jak inni”. Chyba mało kto zwraca w ogóle uwagę w dyskusjach na taką odwrotną logikę. Ile razy słyszymy „rolnicy z KRUS powinni płacić tyk samo dużo co nieszczęśnicy z ZUS” a ile razy słyszymy „nieszczęśnicy z ZUS powinni płacić tak samo mało samo co rolnicy w KRUS, albo lepiej – nikt nie powinien być zmuszany do płacenia w ZUS i KRUS”.

Niewolnictwo to rzecz generalnie niefajna (za wyjątkiem oczywiście właścicieli niewolników). Kiedyś niewolnicy dążyli jednak do tego żeby być wolnym, dzisiaj niewolnicy pragną jedynie by inni niewolnicy mieli tak samo źle jak oni. Czarni niewolnicy potrzebowali ładnie ponad 200 lat żeby w końcu stać się w miarę wolnymi ludźmi. My nie potrzebujemy czasu tylko zmiany toku myślenia.

źródło

piątek, 19 listopada 2010

Wnioski

Ludzie mają tendencję do wyciągania ciekawych wniosków. Jest sporo wypadków z nadmierną prędkością – trzeba karać ludzi za szybką jazdę. Człowiek pod wpływem alkoholu może spowodować wypadek – należy zakazać jazdy pod wpływem alkoholu. Bardzo łatwo do takich wniosków przekonać demokratyczną większość, a jak jeszcze podeprzemy się jakąś statystyką to przeciwników wyśmiejemy na każdym forum. Jeśli ocalimy np. w ciągu roku 100 istnień ludzkich (według statystyk) przez zmniejszenie prędkości na drogach z 70km/h do 60km/h czyż nie powinniśmy jednak obniżać prędkości dalej? Gdzie jest granica przy której twierdzimy że liczba ludzi ginących na drogach jest już akceptowalna? Jakim prawem możemy w ogóle wyznaczać taką granicy?

Przecież podobno każde ludzkie życie jest bezcenne...

środa, 10 listopada 2010

Dowód

Przy okazji krótkiego artykułu „dowody wydrukują nam za granicą” naszły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze po co nam dowody osobiste? Obowiązkowe stały się dopiero po drugiej wojnie światowej, więc świat jakoś istniał do tej pory. Dzisiaj posiadanie dowodów osobistych jest nieobowiązkowe w wielu krajach. Naprawdę ciężko wymyślić po cholerę nam ten zbędny kawałek plastiku za wymianę którego musimy płacić co kilka lat. Jestem w stanie zrozumieć sensowność istnienia takich dokumentów jak paszport i częściowo prawo jazdy. Dowody osobiste to całkowity bezsens.

Druga rzecz to podejście ludzi do niektórych „problemów”, cytuję:
„Jeśli nasze dowody będą produkowane u nich, straci na tym Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych, która może wpaść w poważne tarapaty.”
Przekonanie że musimy płacić więcej za coś tylko dlatego by produkcja była w Polsce - jest nie tylko błędne, ale bardzo szkodliwe. Okradają nas z większej liczby pieniędzy i jeszcze bezczelnie argumentują to że to dla naszego dobra. A ludzie to łykają jak pelikany i kółko się kręci.

źródło

wtorek, 9 listopada 2010

Wiara w wolny rynek

Ostatnio byłem z kolegami na piwie i jak zwykle skończyło się kilkugodzinną rozmową na tematy polityczno-społeczne. Jednym z konfliktowych spraw było zniesienie instytucji państwowych które koncesjonują dopuszczalność leków na rynek. Na Wikipedii czytamy:

Wprowadzenie nowego leku do obrotu na rynku farmaceutycznym podlega ścisłym regulacjom prawnym i jest związane z długim i kosztownym procesem prowadzenia badań klinicznych. Zakończeniem procesu rejestracji jest pozwolenie na dopuszczenie do obrotu przygotowywane przez Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych, a podpisywany przez Ministra Zdrowia. Organem dopuszczającym lek na rynek jest, zatem Minister Zdrowia.


Moje zdanie w tym temacie jest proste – rynek leków powinien być traktowany dokładnie tak samo jak inne produkty i państwo nie powinno się w ten proces mieszać. Dzisiaj od momentu wymyślenia leku do czasu wprowadzenia go do obrotu mija 7-10 lat, a rynek jest bardzo zmonopolizowany. Ile ludzi ginie w tym okresie 7-10 lat w którym lek już mógłby być sprzedawany i ratować życia? Ile tańsze i jak bardziej dostępne byłyby leki gdyby nie koszty wprowadzenia leku na tak sztywny rynek? Jaki urzędnik podpisze się pod lekiem który wprawdzie leczy znakomicie zdecydowaną większość pacjentów, ale ma też czasami śmiertelne skutki uboczne?

Wprowadzają regulacje „obronne” przed szkodliwymi lekami, jednocześnie zablokowaliśmy sobie drogę rozwoju do leków dobrych które nie mają szans się zrodzić przy dzisiejszych regulacjach. Jeśli ktoś nie jest w stanie sobie tego wyobrazić, to temat do dyskusji jest praktycznie zamknięty. Żadne statystyki nie są nam w stanie pomóc jako argumenty w sporze za lub przeciw. Jedyną możliwością jest wiara w to że wolny rynek zawsze i wszędzie działa lepiej (nie mylić z „idealnie”) niż zbiurokratyzowane państwo i jego dobre chęci. Rynek leków naprawdę nie jest tu niczym specjalnym.